Czy grozi nam europejski totalitaryzm?
Europa po niepodległościowym referendum w Wielkiej Brytanii
przyspiesza. „Niedemokratyczne” elity brukselskie będące na smyczy Berlina i
Paryża żądają przyspieszenia integracji kontynentu. Jeszcze do niedawna
działania federacjonistów były maskowane przed obywatelami państw Unii.
Powtarzało się niczym mantrę o unii suwerennych państw, o unii narodów, o
demokratycznych filarach podtrzymujących kryształowy pałac, jakim jest Unia
Europejska. Jednak elity niemające żadnego demokratycznego mandatu prą do
dyktatury.
Staliśmy się światkami ujawnienia prawdziwych planów przez
niemieckich i francuskich polityków. Państwa Unii powinny zrzec się swojej
niepodległości, a co za tym idzie pozbyć się każdego atrybutu państwowości.
Czyli zrzec się z posiadania armii, własnych służb, własnego kodeksu karnego
czy polityki migracyjnej, jednym słowem przekazać wszelkie atrybuty władzy do
Brukseli, której zarazem brakuje demokratycznych atrybutów władzy. Czy
zastanawialiśmy się, w jaki sposób obsadzane są stanowiska w Komisji
Europejskiej czy w jaki sposób Pan Tusk został powołany na sprawowane obecnie
stanowisko tzw. Prezydenta Europy? Czy ci ludzie mają demokratyczny mandat? Ciekawostką
może być fakt, że elity starego centrum Unii nie dostrzegają własnego oderwania
od rzeczywistości. To przecież w tych krajach jest największe niezadowolenie
społeczne i coraz większe tendencje separatystyczne.
Obecna koncepcja stworzenia „Super Państwa” nie jest nową
koncepcją. Opiera się na koncepcji karolińskiej, w której rdzeniem było
królestwo Franków obejmujące współczesną Francję i Niemcy. To dziedzictwo
dostrzegamy we współczesnym imperializmie Niemiec i Francji, które zaczynają
postrzegać siebie, jako coś lepszego dających sobie mandat do rządzenia resztą
europejskiego pospólstwa.
Czy koncepcja taka ma szanse na jej realizacje? Według jej
twórców odpowiedź będzie brzmiała oczywiście „TAK”. Jednak tak jak napisałem
wyżej elity niemieckie i francuskie stają się oderwane od swoich społeczeństw i
od rzeczywistości. Nikt inny niż narody francuski i niemiecki nie jest największym
zagrożeniem tego projektu. To w tych krajach są obecnie najbardziej
dostrzegalne ruchy odśrodkowe. We Francji już ok 50% społeczeństwa chciałaby
przeprowadzenia referendum podobnego do tego, które miało miejsce w
Zjednoczonym Królestwie. W innych krajach starej szóstki państw, które założyły
UE zachodzą podobne tendencje.
Powinniśmy zastanowić się również czy stworzenie takich
planów było możliwe w ciągu „jednej nocy”. Jest to mało prawdopodobne a co za tym
idzie byliśmy przez wiele lat oszukiwani również przez byłe polskie elity
jawnie idące na zbliżenie z Niemcami. Czy możliwe jest by pan Tusk, który
dostał swoje obecne stanowisko w Brukseli nie w wyniku żadnych demokratycznych
wyborów a jedynie w sposób biurokratycznych roszad i który jest ponownie
wskazywany przez Berlin na ponowną kadencję o niczym nie wiedział.
Jeśli przedstawiciele salonu, którzy sprawowali przez wiele
lat w Polsce władzę wiedzieli o takich planach, to powinniśmy zadać im pytanie,
w stosunku, do kogo byli lojalni, czy byli lojalni w stosunku do narodu
polskiego, który był ich suwerenem, czy w stosunku do innych grup władzy
znajdujących się poza granicami naszego państwa?
Obecne posunięcia liberalno-lewackich elit sprawujących
władzę z ramienia Berlina i Paryża w Brukseli przypominają reakcję tonącego,
który łapie się brzytwy by utrzymać się na powierzchni wody. Powinniśmy, więc uważać
by elity brukselskie prące do totalitaryzmu nie zastosowały przeciwko
niepokornym państwom tzw. doktryny Breżniewa polegającej na zastosowaniu siły i
ingerowaniu w sprawy tych członków Unii, które nie będą chciały słuchać poleceń
płynących z ośrodków decyzyjnych UE.
Co by się stało lub kto by nami rządził gdyby ten mało
realny scenariusz się ziścił? Nie byliby to ludzie wybrani przez swego suwerena,
czyli przez naród. Byliby to ludzie z samoreplikującej się kasty eurokratów
sprawujący swe urzędy nie z wyboru swoich społeczeństw a jedynie z nominacji jak
w zapomnianym już Związku Sowieckim rządzonym przez bandę aparatczyków z biura
politycznego. Byliby to ludzie działający w interesie najsilniejszych graczy,
jakimi są Niemcy i Francuzi.
Nowe posunięcia władz Unii oraz Brexit dobitnie pokazują,
że następuje powolny upadek projektu, jakim była znana przez nas do tej pory
Unia Europejska i że wkraczamy w okres chaosu.
Projekt Unii, na który większa część naszego społeczeństwa
wyraziła zgodę biorąc udział w referendum dając zgodę na akcesję do UE upadł. Unia,
którą znamy z przed 10 lat już nie istnieje i musimy się z tym pogodzić. Powinniśmy,
więc szukać nowej alternatywy lub podkulić ogon i przytulić się do nóg
niemieckiego kanclerza. Pamiętajmy jednak, że od naszej decyzji będą również
zależeć posunięcia innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które postrzegają nasz
kraj za najsilniejszy w regionie. Jeśli my skapitulujemy i poddamy się
niemiecko francuskim planom imperialnym, zrobią to również inni, którzy są słabsi
od nas. Jeśli jednak będziemy potrafili bronić własnych racji to kraje te
niezależnie od opcji politycznych rządzących nimi skupią się w koło Polski.
Musimy również pamiętać, że chaos, jaki zaczyna panować w
Europie jak i jawne deklaracje polityków z Niemiec i Francji podważają
gwarancje sojusznicze NATO państwom członkowskim paktu na wschodzie Europy.
Najsilniejszym członkiem paktu są USA. Jednak NATO to nie tylko Stany
Zjednoczone. Przypomnijmy sobie jak wyglądała geopolityczna mapa Europy w
trakcie zimnej wojny. Europa była podzielona. Granica między dwoma blokami
politycznymi przechodziła w połowie Niemiec. W tym czasie Niemcy zachodnie pod
każdym względem, czy to gospodarczo, czy militarnie były skierowane na zachód w
stronę państw morskich, czyli Wielkiej Brytanii i USA. W razie konfliktu ze
wschodem USA, jako mocarstwo morskie mogło bardzo szybko przerzucić swoje siły
przez francuskie porty do Europy a amerykańska flota mogła bez problemu
operować na wodach Atlantyku.
Jednak od upadku ZSRR sytuacja geopolityczna uległa
zmianie. Sojusz przesunął się daleko na wschód a w między czasie dwa państwa
niemieckie się zjednoczyły. Niemcy po zjednoczeniu poczuły „wiatr w żaglach”,
ich gospodarka stała się najbardziej konkurencyjną w Europie i równocześnie
zaczęła się odwracać w stronę wschodu Europy gdzie znajdowała olbrzymie rynki
zbytu na swoje produkty, zacieśniając współpracę z „nową” Rosją, która
jednocześnie stała się niewyczerpalnym źródłem surowców dla niemieckiej
gospodarki. W tej sytuacji Stany Zjednoczone stały się dla nowych Niemiec
niepożądanym żandarmem. Z tego powodu widzimy coraz większą marginalizację USA
na starym kontynencie i chęć wyparcia żandarma z kontynentu.
Wyobraźmy sobie, co by się stało gdyby mało realne plany
Niemiecko Francuskie zaczęto realizować.
Plany budowy super państwa wymagają hegemona, który byłby
wstanie narzucić swoją wolę pozostałym. Niemcy, które aspirują do tej roli są
za małe, co pokazały dwie wojny światowej. Jednak gdyby zapomniały lekcji
historii i podjęłyby się realizacji takich planów, mogłyby doprowadzić do
konfliktu w Europie.
Czy Polska w takiej sytuacji, jako członek NATO mogłaby być
bezpieczna w chwili zagrożenia ze wschodu czy z zachodu lub z dwóch kierunków
jednocześnie. Czy najważniejszy członek paktu, jakim są USA, które są
mocarstwem morskim w nowej sytuacji geopolitycznej mógłby wprowadzić zespół
uderzeniowy z lotniskowcem na zamknięty akwen morza Bałtyckiego? Oczywiście, że
nie. Z oczywistego faktu, że na akwenie takim jak Bałtyk nie minęłaby godzina a
lotniskowiec spocząłby na dnie. Czy USA byłyby wstanie przerzucić swoje siły
lądowe do Europy Środkowo-Wschodniej? Kiedy spojrzymy na mapę odpowiedź będzie
jedna.
Więc w chwili erozji dotychczasowej Unii Europejskie
chwieją się również podstawy bezpieczeństwa w naszym regionie. Będąc wciąż w
Unii Europejskiej myślmy długofalowo i patrzmy daleko do przodu myśląc o innych
alternatywach. Z tego powodu już dziś powinniśmy zacieśniać swoje stosunki z
pozostałymi państwami regionu, które widzą Unię, jako wspólnotę suwerennych
państw i wolnych narodów. Lekcja historii powinna nas nauczyć, że najlepszymi
sojusznikami są sąsiedzi, którzy czują to samo zagrożenie a nie mocarstwo,
które znajduje się tysiące kilometrów od naszego terytorium i nie jest w stanie
nam realnie pomóc. Dlatego powinniśmy być elastyczni. Korzystajmy z możliwości
jakie daje nam NATO, jednocześnie zacieśniajmy stosunki z innymi krajami
regionu. Możemy również zwrócić oczy w kierunku Państwa Środka, czyli Chin dla
których powoli stajemy się ważnym graczem z powodu naszego położenia
geograficznego. Chinom powinno być na rękę bezpieczeństwo naszego kraju z
powodu planów budowy nowego jedwabnego szlaku z Chin do Europy, a którego
kluczowym elementem ma być nasz kraj. Patrzmy w każdą stronę i korzystajmy z
każdej możliwości jaką daje nam los.
Piotr G. Żurek
Zgoda na kopiowanie całości lub fragmentów, pod warunkiem podania źródła - crusader1973.blogspot.co.uk
Komentarze
Prześlij komentarz