Konflikt Amerykańsko-Chiński a sprawa polska.
Obszar przyszłego konfliktu |
Ponad dwie dekady temu wypadliśmy spod wpływów Rosji,
Zrzuciliśmy z siebie system komunistyczny i zmieniliśmy system gospodarczy.
Mając dość Rosyjskiego panowania zwróciliśmy się w stronę Atlantydów.
Dołączając do paktu Północnoatlantyckiego staliśmy się sojusznikiem Stanów
Zjednoczonych a włączając się w europejskie struktury myśleliśmy, że staniemy
się równoprawnym partnerem zachodnioeuropejskich państw. Jednocześnie w tym
samym czasie wybudowaliśmy sobie mentalny mur na naszej wschodniej granicy,
postrzegając obszar na wschód od Bugu, jako jedną wielką pustkę. Żyliśmy tak w
błogim stanie, wydawało się nam, że mając amerykański parasol nad sobą jesteśmy
bezpieczni a wojny są reliktem historii. Minęło ponad dwie dekady a większość z
nas ma wciąż takie same wyobrażenie o świecie. W tym czasie świat nabrał
dynamiki i zaczął się zmieniać.
Nasz „wielki sojusznik” po wygraniu zimnej wojny stał się
jedynym hegemonem i gwarantem ładu światowego. Nie mając realnego rywala, który
mógłby mu zagrozić zachował się jak nieodpowiedzialny policjant, który gania za
kilkoma wyrostkami, gdy w tym samym czasie groźny mafioso zaczął produkować pod
jego nosem narkotyki w sutenerze.
Tak Stany Zjednoczone zachciały sobie
przemodelować cały Bliski Wschód. Prowadziły dwie wojny irackie. Zaangażowały
się w konflikt w Afganistanie. Działania amerykanów na Bliskim Wschodzie były
asymetryczne, czyli angażowali nowoczesny i drogi sprzęt w walce z bandą
dzikusów. Trochę to przypominało wojnę w Wietnamie, gdy najnowocześniejsze
samoloty wykorzystywano do walki z rowerem na szlaku Hồ Chí Minha. Wojna w Afganistanie,
choć droga i długa nie przyniosła realnych korzyści.
W tym samym czasie, gdy siły amerykańskie uganiały się po
pustyniach i górach za dzikusami z Kałasznikami, na Dalekim Wschodzie Chiński
Smok wyszedł z ukrycia. Chiny, które stały się pierwszą gospodarką świata
postanowiły dokonać rewizji ładu światowego. Państwo, które od XIX w. stało na
skraju upadku postanowiło przywrócić swoje miejsce na świecie.
Chinom, które chcą dokonać rewizji ładu światowego i
przenieść polityczne centrum świata na Daleki Wschód wystarczy wypchnąć
Amerykanów z pierwszego łańcucha wysp zachodniego Pacyfiku. Kiedy przyjrzymy
się poczynaniom Chińczyków stwierdzimy, że są na dobrej drodze by swoje plany
zrealizować. Chinom w przeciwieństwie do USA do realizacji planów nie jest
potrzebny kosztowny program budowy lotniskowców. Do realizacji swych planów
wystarczy im silne lotnictwo, które będzie operowało w niezbyt dużych
odległościach od swoich baz, silne wojska rakietowe i dobre rozpoznanie
strategiczne.
Chiny dysponują już silnym i nowoczesnym lotnictwem, Jako
jedyni na świecie posiadają systemy rakiet balistycznych trafiających w ruchomy
cel, co umożliwia niszczenie amerykańskich zespołów uderzeniowych z
lotniskowcem, a najważniejszym elementem układanki jest rozbudowa systemu
rozpoznania strategicznego. Chiny zaczęły budować sztuczne wyspy na atolach na
Morzu Południowochińskim. Na wyspach buduje się pasy lotnicze i instalacje radarowe,
co w połączeniu z rozpoznaniem satelitarnym daje Chinom możliwość obserwacji
zachodniego Pacyfiku do drugiego łańcucha wysp aż po Guam. Zmieniło to sytuację
strategiczną na świecie pierwszy raz od zakończenia drugiej wojny światowej.
Kiedy przyjrzymy się wszystkim konfliktom zbrojnym, w
których uczestniczyło USA, amerykanie wykorzystywali swoje lotniskowce, jako
niezagrożone wyspy, z których mogli operować w strefie konfliktu a po misji
wracać z powrotem w bezpieczne miejsce.
Tak było np. w trakcie konfliktu wietnamskiego, gdy
amerykańskie lotniskowce bezkarnie grasowały na Morzu Południowochińskim.
Jednak obecnie sytuacja zmieniła się. Wprowadzenie zespołu uderzeniowego z
lotniskowcem na wody wewnętrznego łańcucha wysp zachodniego Pacyfiku grozi jego
szybką utratą. To może powodować polityczne i ekonomiczne reperkusje dla USA.
Brak amerykańskiej obecności w tym regionie powoduje zaniepokojenie i obawę
amerykańskich sojuszników w tym rejonie świata, którzy dostrzegają powolne
zanikanie amerykańskiego parasola, co może skutkować tym, że obiorą sobie
nowego protektora w postaci Chin, które zagwarantują im bezpieczeństwo i wpływy
z bezpiecznego handlu.
Tak, więc w uprzywilejowanej pozycji w potencjalnym
konflikcie są Chiny, których siły będą operować w pobliżu własnych baz. W
przeciwieństwie do nich Amerykanie muszą działać na ogromnych przestrzeniach
Pacyfiku. Zważywszy, że Chiny mają możliwości szczegółowego rozpoznania aż po
wyspę Guam, mogą uniemożliwić Amerykanom przesunięcie swoich sił
uderzeniowych w stronę chińskich wybrzeży.
Zasięg amerykańskiego lotnictwa jest dużo mniejszy od olbrzymich odległości panujących na Pacyfiku np.. z Guam na Okinawę jest 1140 mm, do głównych wysp japońskich 1570 mm. Do Singapuru
2550 mm, a do zachodnich wybrzeży Ameryki wielokrotnie więcej. Podstawowym samolotem
lotnictwa taktycznego Stanów Zjednoczonych jest F 16, którego zasięg wynosi od
500 do 700 km a podstawowym samolotem lotnictwa pokładowego jest F 18, którego
zasięg wynosi od 700 do 900 km. W tej sytuacji widzimy, że Amerykanie nie mają
realnej możliwości ataku bez ryzyka zniszczenia lotniskowca przez siły
chińskie.
Ponadto Chiny uzyskały zdolności niszczenia amerykańskich
baz w regionie takich jak na Okinawie czy w Japonii. Wszystkie państwa w
regionie jak Filipiny, Korea płd. Czy Tajwan są w zasięgu chińskiego lotnictwa
czy sił rakietowych. W razie poważniejszego kryzysu Amerykanie nie są w stanie
obronić Korei i Tajwanu, które Chiny mogą bez problemu zająć w krótkim czasie.
Dodatkowo Chińczycy osiągnęli zdolności niszczenia amerykańskiej łączności
satelitarnej i całego systemu świadomości sytuacyjnej a co za tym idzie
amerykanie mogą stać się głusi i niewidomi i nie wiedzieć, co się wokół nich
dzieje.
Odpowiedzią Stanów Zjednoczonych było stworzenie koncepcji
wojny powietrzno-morskiej na zachodnim Pacyfiku.
Do urzeczywistnienia swoich planów Amerykanie potrzebowali
wsparcia Australii. Mimo oporów dużej części australijskiego społeczeństwa,
która widzi większe korzyści na handlu z Chinami, amerykanom udało się
przeciągnąć ten kraj na swoją stronę. W planach amerykańskich również ważną
rolę odgrywa Japonia. Jest to kraj na tyle ważny, że amerykanie będą robić wszystko,
co będą w stanie robić by Japonia nie przegrała wojny w pierwszych dniach
konfliktu.
Chińskie pasy startowe na sztucznych wyspach |
Jeśli chcielibyśmy zgadnąć jak obecna sytuacja na Dalekim
Wschodzie może przerodzić się w otwarty konflikt powinniśmy przyjrzeć się
chińskiej doktrynie obronnej. Chiny uważają, że nie mogą czekać aż przeciwnik
zbierze zbyt duże siły. Kiedy będą uważać, że ich interesy są zagrożone a
przeciwnik zbiera siły to według Chińczyków jest to już stan wojny i tylko
kwestią jest, kto uderza pierwszy.
Jeśli dojdzie do otwartego konfliktu Chiny dokonają ataku
na amerykański system rozpoznania satelitarnego a co za tym idzie na łączność i
świadomość sytuacyjną USA. Swoje możliwości mogli zaprezentować zakłócając
jakiś czas temu bezzałogowy amerykański samolot zwiadowczy, który był zmuszony
powrócić do swojej bazy.
Chiny w stosunku do Amerykanów mają lepsze rozpoznanie na
większą przestrzeń. Oprócz rozpoznania satelitarnego mają sieć radarów
dalekiego zasięgu, co daje im możliwości rozpoznania aż po Guan. Dodatkowo
dysponują samolotami typu AWACS. Chińska łączność oparta jest nie tylko na
łączności bezprzewodowej, posiadają również łączność po kablu.
Kolejnym krokiem, jaki dokonają Chińczycy będzie atak na
amerykańskie bazy w regionie na Guam, na Okinawie czy w Japonii. W tym samym
czasie chińska flota przetnie linie komunikacyjne na Pacyfiku.
Pierwszy okres wojny będzie defensywny dla Amerykanów, z
czego zdają oni sobie doskonale sprawę. Z tego powodu rozpraszają oni swoje
siły, amerykańska flota ćwiczy alarmowe wyjścia z portów na otwarte morze poza
drugi łańcuch wysp zachodniego Pacyfiku. Jest to spowodowane obawą utraty
ciężkich okrętów jak lotniskowce czy krążowniki. Powodować to będzie wyłączenie
z akcji amerykańskiego lotnictwa pokładowego na dłuższy okres czasu.
Ze względu
na nowoczesne chińskie pociski samosterujące i najnowocześniejsze na świecie
siły balistyczne amerykańska tarcza antyrakietowa staje się bezużyteczna. W przeciwieństwie do USA Chiny nie były nigdy ograniczone w
rozwoju swoich sił rakietowych żadnymi międzynarodowymi traktatami. Z tego
powodu Amerykanie będą bronić tylko punktowo swoich baz broniąc tylko wybrane
najważniejsze części. Ponadto występuje asymetria wydatków.
Porównując koszt wyprodukowania pocisków antyrakietowych do pocisków
ofensywnych to widzimy, że Amerykanie muszą wydać dużo większe pieniądze na
systemy antyrakietowe niż Chińczycy na swoje siły rakietowe. To powoduje, że USA
muszą rozwijać nowe technologie energetyczne jak lasery czy mikrofale. Jednak
technologie te mają swoje ograniczenia i potrzeba dużo czasu do ich
dopracowania.
Po stronie amerykańskiej następuje wzmacnianie swoich baz
poprzez budowę bunkrów, rozwija się procedury naprawcze pasów startowych,
udoskonala się procedury dla sił podwodnych, by bojowe jednostki floty
podwodnej szybciej zajęły swoje pozycje operacyjne. Amerykańska flota okrętów
podwodnych jest najnowocześniejszą i najbardziej liczną na świecie, co daje
amerykanom przewagę. Z tego powodu ich jednostki mogą zająć pozycje w pierwszym
łańcuchu wysp. Będzie to jedna z nielicznych amerykańskich formacji będąca w
ofensywie. Więc cały ciężar będzie spoczywał na okrętach podwodnych i na
samolotach niewykrywalnych przez radar jak bombowce B2. Będzie to ciężkie dla USA,
ponieważ Chiny będą chcieli wygrać wojnę w pierwszym tygodniu konfliktu
niszcząc wszystkie amerykańskie bazy, zniszczyć największy amerykański „lotniskowiec”,
jakim jest Japonia i wyeliminować ją z wojny, co spowoduje niekorzystną
sytuację dla USA, ponieważ odbicie regionu będzie dla Amerykanów prawie
niemożliwe lub długotrwałe. Jak widzimy Amerykanie są w patowej sytuacji. Ze
względów strategicznych korzystniej byłoby wycofać swoje siły w bezpieczniejsze
miejsce, jednak z powodów politycznych byłaby to dla nich katastrofa.
Potencjalne zaognienie sytuacji w regionie będzie również
niekorzystne dla nas. Amerykanie będą musieli przerzucić resztki swoich sił z
Europy na Antypody, które jak widzieliśmy wcześniej są kluczowym elementem w
amerykańskiej układance. Również Japonia będzie wzmacniana lotnictwem
taktycznym z kontynentu amerykańskiego w celu zniszczenia lotnictwa chińskiego
w bitwie lotniczej nad Japonią. Amerykańskie plany pokazują chęć wciągnięcia
Chińczyków w pułapkę. Chińczycy będą musieli operować na maksymalnym dystansie
swojego lotnictwa, co spowoduje, że nie będą mieli zbyt dużo czasu na
operowanie nad Japonią a w dodatku będą pod ostrzałem wrogiej floty.
Piętą Achillesową USA jest jednak niewystarczająca liczba okrętów.
Flota amerykańska jest najmniej liczna od czasów I wojny światowej a ze względu
na bardzo rozciągnięte linie komunikacyjne na olbrzymich akwenach Pacyfiku
będzie potrzebna dużo większa liczba okrętów do zabezpieczenia konwojów przed
chińskimi okrętami podwodnymi operującymi na tych wodach. Amerykańska flota
liczy sobie ok. 300 jednostek. W czasach administracji Regana miała ok 600 a w
1941 niecałe 600. Wzmocnieniem USA mogą być floty sojusznicze jak japońska,
która jest wielokrotnie liczniejsza od brytyjskiej.
Budowa sztucznej wyspy przez Chińczyków |
Aby móc myśleć o działaniach ofensywnych Amerykanie będą
musieli zacząć niszczyć chińskie instalacje radarowe poza horyzontalne czy
centra dowodzenia w głębi Chin napotykając na bardzo silną obronę
przeciwlotniczą. Z tego powodu atak nastąpi od tej strony gdzie obrona jest
najsłabsza. Najsłabiej broniona jest strona północno-wschodnia. Czy wiemy, co
to oznacza? Atak musi nastąpić z nad terytorium Rosji. Kiedy przyjrzymy się
mapie widzimy, że atakujące samoloty z Japonii muszą przelecieć nad terytorium
Rosji. Pomyślmy, co to może oznaczać dla nas? Jak widzimy poparcie Rosji jest
niezbędne do powodzenia tego przedsięwzięcia. Jednak jak wiemy nic nie jest za
darmo.
Atak na Chiny kontynentalne w początkowej fazie wojny
będzie niezwykle ryzykowny. Amerykanie nie posiadają wystarczającej ilości
samolotów nie wykrywalnych przez radar. Cele znajdują się w głębi kraju a jak
wiemy Chiny są ogromnym państwem. Dodatkowo atakując centra polityczne i centra
dowodzenia mogą eskalować konflikt.
Scenariusz taki jest jednym z wariantów amerykańskiej
koncepcji wojny powietrzno-morskiej przeciwko Chinom.
Pozostałe dwa warianty to odległa blokada oraz obrona
perymetru pierwszego łańcucha wysp inaczej mówiąc obrona sojuszników w tym
regionie. Jednak najbardziej kładzie się nacisk na pierwszy wariant z atakiem
na Chiny, co przeraża sojuszników jak Japonię czy Koreę.
Jeśli USA będą chciały wygrać wojnę będą musiały uderzać na
świadomość sytuacyjną i to przez cały okres konfliktu. Wojna w cyberprzestrzeni
będzie musiała rozpocząć się dużo wcześniej, aby zmapować całą przestrzeń
cyfrową wroga, co właśnie dzieje się na naszych oczach. Współczesna
cyberprzestrzeń jest kluczem do odniesienia sukcesu, podobnie jak w dawnych
czasach kluczem do sukcesu był zwiad.
Kolejnym etapem dla Amerykanów będzie zneutralizowanie
chińskich sił balistycznych. Jest to pułapka w całej amerykańskiej koncepcji
wojny, gdyż nie będą wstanie zniszczyć większości nowoczesnych mobilnych wyrzutni
rakietowych. Z powodu wielu ograniczeń spowodowanych podpisanymi traktatami
rozbrojeniowymi z ZSRR, USA nie dysponują odpowiednimi konwencjonalnymi siłami
balistycznymi tak jak Chiny, dopiero teraz pracuje się nad projektem
hipersonicznych pocisków, a użycie bombowców B2 jest niewystarczające z powodu
zbyt małej ich liczby. Również atak lotnictwa pokładowego nie wchodzi w grę z
powodu zbyt dużego ryzyka utraty lotniskowców, które nie będą bezpieczne w
pierwszym łańcuchu wysp.
Jeśli amerykanie będą chcieli wprowadzić swoje lotnictwo
pokładowe do akcji będą musieli najpierw zneutralizować chińskie instalacje
radarowe rozmieszczone na rozbudowywanych atolach, oślepiając chińczyków i
tylko wtedy będą wstanie wykorzystać swoją przewagę lotniczą, przesuwając się
bliżej Chin kontynentalnych. Jest to jednak bardzo trudne do zrobienia i nie
wiadomo czy dałoby się to przeprowadzić.
Inny wariant koncepcji wojny jest daleka blokada Chin.
Czyli zablokowanie handlu Chin z innymi regionami świata. Jedyną możliwą drogą
morską łączącą Chiny z Europą i Bliskim Wschodem jest cieśnina Malakka. Jest to
najbardziej uczęszczana droga morska współczesnego świata, którą przepływa ok
180 statków dziennie. Czy będzie możliwe zablokować ruch tylu statków? Musimy
pamiętać, że będą to statki państw neutralnych i nie będzie można do nich
strzelać. Przy założeniu blokady trzeba wziąć pod uwagę fakt, że współczesny
świat jest inny niż kilka dekad temu. Wysoko rozwiniętym państwom nie będzie na
rękę załamanie handlu z Chinami. Kiedy weźmiemy pod uwagę naszego zachodniego
sąsiada, którego większa część wpływów do budżetu opiera się na eksporcie, to załamanie
handlu będzie oznaczać wręcz upadek państwa. Warto również podkreślić, że Chiny
w przeciwieństwie do Japonii czy Niemiec z okresu drugiej wojny światowej
posiada własne źródła surowców i blokada może być mało skuteczna. Dodatkowo na
północy leży rosyjska Syberia z niewyczerpalnymi źródłami.
Z tego powodu Rosja jest kluczowa zarówno dla USA jak i Chin. Powinniśmy o tym pamiętać. Jest
to niezmiernie ważne dla nas Polaków. Czy Rosja bezinteresownie sprzymierzy się
z USA przeciwko Chinom? Ja nie sądzę. Rosja również weszła na drogę imperialną
i chce rewizji ładu światowego. Zastanówmy się gdzie amerykanie przyparci do
muru mogliby pójść na ustępstwa? Ustępstwa takie możemy widzieć już na Ukrainie,
której USA są jednym z gwarantów ukraińskiej niezależności.
Wracając jednak do samej koncepcji wojny, wariant blokady
jest korzystny dla USA z powodów geograficznych, ponieważ cieśnina Malakka jest
już poza zasięgiem lotnictwa Chińskiego. Jednak wymaga to długiego czasu i jak
pisaliśmy to wcześniej Chiny są samowystarczalne, co będzie powodowało, że
blokada stanie się mało skuteczna.
Kolejnym wariantem jest obrona perymetru pierwszego
łańcucha wysp inaczej mówiąc obrona sojuszników w tym regionie. W wariancie tym
amerykanie nie będą atakować Chin kontynentalnych. Wykorzystają swoją flotę
podwodną w celu niszczenia chińskiej żeglugi w regionie oraz niszczenia
chińskich sieci telekomunikacyjnych ułożonych na dnie morza.
Wybranie jednej z wersji koncepcji będzie miało
geopolityczne, polityczne i zbrojeniowe znaczenie dla rozwoju USA, co będzie
skutkowało rozwój innych programów zbrojeniowych w zależności od wersji, którą
obierze Waszyngton, inaczej również trzeba będzie prowadzić ćwiczenia wojskowe z
sojuszniczymi państwami w regionie.
Uderzenie na Chiny kontynentalne będzie wymagało
wprowadzenie nowych pocisków
hipersonicznych, nowych bombowców. Ważnym
problemem w przypadku ostrego konfliktu z „Państwem Środka” będzie zwiększenie
produkcji militarnej w USA. Współczesna wojna powoduje szybkie zużycie
precyzyjnych środków bojowych. Stany Zjednoczone dysponują dla przykładu tylko
półtorej pocisku samosterującego tomahawk na jedną wyrzutnię. Nie trzeba dużej
inteligencji by przewidzieć na jak długi okres czasu wystarczą amerykańskie
zapasy w przypadku wojny z prawdziwym przeciwnikiem a nie tubylcami na pustyni.
Odbudowa floty lotniskowców w przypadku ich utraty też nie zajmie tyle czasu
jak podczas drugiej wojny światowej. Trzeba pamiętać, że współczesny
lotniskowiec to bardzo zaawansowana broń i nikt nie podejmie pochopnych
decyzji, które będą skutkować utratą, choć jednego z nich. Budowa nowych
lotniskowców będzie czasochłonna i kosztowna.
Zasięg przyszłego konfliktu |
Chiny, które są pretendentem do roli światowego hegemona
zaczęły rozbudowywać swoją flotę w celu ochrony swoich oceanicznych szlaków
handlowych, zaczęli budować bazy na Oceanie Indyjskim, który staje się
najważniejszą arterią komunikacyjną dla Chin. To powoduje, że Amerykanie będą
musieli niszczyć chińską flotę i bazy w tym regionie. Jest to powodem
przeciągnięcia na swoją stronę Australii gdzie buduje się amerykańską
infrastrukturę militarną oraz namawia się rząd Australii do rozbudowy swojej
floty.
Więc jak widzimy Amerykanie zaczęli czuć się na tyle pewni,
że zaczęli wdrażać w życie swoją koncepcję wojny powietrzno-morskiej w celu
obrony status quo. W takiej sytuacji powinniśmy zadać sobie pytanie, jak
nadchodzący konflikt między dwoma mocarstwami w odległym regionie naszego globu
może wpłynąć na nasz kraj?
Dla każdego uważnego obserwatora dochodzą informacje
potwierdzające, że stary świat się kończy i wchodzimy w okres chaosu. Jest to okres,
w którym zmarginalizowane mocarstwa lub nowe potęgi chcą rewizji ładu
światowego. Takim mocarstwem obok Chin jest Rosja, która choć jest cieniem
dawnego ZSRR stała się państwem rewizjonistycznym.
Obecna sytuacja na Dalekim Wschodzie nieco przypomina tą z
przed wybuchu II wojny światowej. Wówczas pojawiły się dwa nowe mocarstwa,
które będąc wielkimi przegranymi w I światowym konflikcie żądały rewizji ładu,
który wykuł się po konferencji wersalskiej. Początkowo Berlin i Moskwa były
sojusznikami i sprawcami wybuchu wojny. Jednak każde z tych państw realizowało
politykę zmierzającą do dominacji. Większość z nas zna historię II wojny
światowej i wie jak Rosja Stalina z wroga zachodu stała się największym jej
sojusznikiem a największego mordercę wszech czasów zaczęto pieszczotliwie
nazywać dobrym wujaszkiem Joe.
Obecnie również widzimy pewną współpracę miedzy Chinami a
Rosją Putina. Jednak Rosja zna znaczenie swojego położenia geograficznego i
doskonale wie, że jest potrzebna zarówno Chinom jak i USA.
W sytuacji gdyby obecny stan rzeczy został zachowany, gdyby
Chiny się załamały a jedynym światowym hegemonem pozostały USA, to Amerykanie
nie będą potrzebować pomocy Rosji. W tym przypadku Stany Zjednoczone będą
chciały zwiększać swoje wpływy w Europie, będą otaczały jakimś swoim parasolem
swoich sojuszników, broniąc ich przed zapędami Moskwy. Jednak sytuacja będzie
diametralnie inna, gdy Chiny będą wciąż rozwijać się i będą żądać miejsca w
świecie adekwatnego do ich wielkości i stopnia rozwoju gospodarczego, gdy
dojdzie do poważnej sytuacji, gdy dojdzie do konfliktu między USA a Chinami, to w takiej sytuacji grozi nam druga Jałta. W takim scenariuszu to Rosja stanie się
ważniejsza dla Waszyngtonu. My, jako słabsi zostaniemy sprzedani za cenę
sojuszu przeciwko Pekinowi. Czy to się wydarzy? Wszelkie znaki na ziemi i
niebie mówią, że zmierzamy właśnie w tym kierunku. Widzimy jak Rosja
rozbudowuje swoją dalekowschodnią flotę, bierze udział we wspólnych manewrach
morskich z flotą chińską w celu pokazania Amerykanom, że są jednym z graczy w
regionie, by Amerykanie zaakceptowali, że również Rosja chce wziąć udział w nowym rozdaniu, w
budowie architektury nowego ładu światowego.
Piotr G. Żurek.
Zgoda na kopiowanie całości lub fragmentów, pod warunkiem podania źródła - crusader1973.blogspot.co.uk
Komentarze
Prześlij komentarz